środa, 30 stycznia 2013

Nasz dom

Dzisiaj post wspomnieniowy. W październiku minęły dwa lata odkąd otrzymaliśmy klucze do naszego domu! Dwa fantastyczne lata w cudownym domu, który kochamy, położonym w fantastycznym miejscu, gdzie kończy się świat i zaczyna...

Dzięki temu, że istnieją tacy producenci domów jak Budimex Danwood - firma, która stawia energooszczędne domy szkieletowe drewniane w stanie dewelopperskim lub pod klucz, budowa domu może być naprawdę fantastyczną przygodą! Większość elementów takiego domu powstaje w fabryce. Tam wycinane są ściany, montowane okna, drzwi, rolety i dzięki temu postawienie domu na fundamentach trwa zaledwie kilka godzin! Po tym czasie w miejscu gdzie rano była tylko płyta fundamentowa pojawia się DOM!!!

My skorzystaliśmy z opcji "pod klucz", tak więc fantastyczni panowie z Danwood'u położyli nam panele, płytki, wykładziny, zamontowali armaturę w łazienkach, pomalowali ściany, zamontowali drzwi wewnętrzne i nie pozostało nam nic innego, jak wnieść meble, powiesić lampy i ... MIESZKAĆ!

Jeszcze jedną zaletą był fakt, że wszystkie elementy wykończeniowe wybierałam siedząc sobie wygodnie w domu:) Firma dostarczyła nam płytę CD z akcesoriami dostępnymi w standardzie (i nie tylko) i później wystarczyło tylko nanieść nasz wybór na komputerowy projekt domu:)

Dodatkowym plusem było to, iż praktycznie wszystkie kwestie z firmą Danwood załatwialiśmy drogą pocztową, telefoniczną i mailową, bez straty czasu na dojazdy i spotkania.


Każdy, kto budował dom wie ile formalności wiąże się z tą kwestią: uzyskanie niezbędnych pozwoleń, przyłączy, pieczątek itd., i ile czasu pożera ten etap "budowy"!No cóż, takie są przepisy. Dlatego już sama budowa domu powinna być tylko czystą przyjemnością. Zapewniam Was, że u nas tak właśnie było.


Pamiętam, jak dziś: umówiona godzina 7.00 rano - przyjeżdżają TIRY, a na nich nasz DOM - w elementach!






Fachowcy z Danwood'u nie tracą ani chwili i rozpoczyna się montaż domu - przypomina to trochę układanie puzzli. Na szczęście wszystko do siebie pasuje:) (mówiłam, że Fachowcy:)



 

 
 

 

 

 

 
 
I oto koniec dnia pierwszego.. tadaaam!!!





Ach, cudny widok!


Każdy dzień przynosi zmiany, a nasz domek nabiera kolorów...





I tak po zaledwie ośmiu tygodniach nasz dom jest gotowy do przyjęcia nas na stałe w swoje progi!!!
Ale o tym w kolejnym poście:)


- Kasia




wtorek, 22 stycznia 2013

soutache + decoupage = :)))

Nareszcie miałam motywację, aby powrócić do sutaszu po dość długiej rozłące!
Motywacją stały się imieniny mojej siostry Gosi. 
Wiedząc, że robię kolczyki dla konkretnej osoby zdecydowanie lepiej mi się "sutaszuje". 
Tak więc powstały kolczyki z dużą ilością koralików, bardzo ozdobne, karnawałowe, w kolorach czerni, szarości i srebra z bordowo-pomarańczowymi akcentami. 
Muszę przyznać, że naprawdę interesująco prezentują się na uszach (a zwłaszcza pięknie będą wyglądały u brunetki:)
Do kolczyków powstało decoupage'owe pudełeczko z anielskim motywem, ozdobione koronką. 
A oto jak prezentują się rzeczone "rękodzieła":










Przyjemnie jest robić to, co się lubi. Zwłaszcza dla kogoś, aby sprawić mu radość:)

Ściskam Was ciepło w ten zimowy wieczór i życzę miłego tygodnia
(ja właśnie rozpoczęłam dłuuugi weekend:)))

-Kasia

poniedziałek, 14 stycznia 2013

od kuchni...

Za oknem zima....
Mroźna pani nadrabia zaległości i sypie śniegiem niemal nieprzerwanie od kilku dni.
No cóż.. jest zima, to musi być zimno! Jednak wiem, że coraz więcej nas myśli już o wiośnie. 
Przeglądając Wasze blogi zauważam już pierwsze oznaki wiosny zwłaszcza w kolorystyce oraz w postaci nieśmiało kiełkujących roślinek.

A u mnie nadal zima. Świąteczno-zimowe dekoracje wciąż jeszcze zdobią nasz dom i jakoś nie spieszy mi się z ich chowaniem, zwłaszcza, że jak najbardziej wpisują się w zaokienny krajobraz. Niech pomieszkają jeszcze trochę z nami zanim trafią na strych na dłuuugie miesiące.

Postanowiłam, że w tym roku pokażę Wam więcej zdjęć naszego domu. Mam zamiar zacząć od początku, czyli od pokazania Wam jak szybko, łatwo i przyjemnie powstał nasz DOM! Tak, to jest możliwe!!!
To już niebawem, a dzisiaj kilka fotek z mojej ukochanej kuchni. Trochę głowiłam się nad tym, co umieścić na ścianie zamiast standardowych płytek. Przypadkiem i na wielkie szczęście trafiłam na zdjęcia mozaiki z otoczaków - pięknych naturalnych kamieni rzecznych niezwykle przyjemnych w dotyku i wiedziałam, że to jest to! Następnie, zapewne też nie przez przypadek natrafiłam na sklep internetowy pt. Kolonialny Styl, który oferuje piękne mozaiki kamienne w naprawdę atrakcyjnych (w porównaniu z innymi sklepami) cenach. Dzięki temu moja wizja kamiennej ściany nabrała realnych kształtów i wkrótce, dzięki fantastycznym Panom budowlańcom/glazurnikom/złotym rączkom z firmy Danwood miałam ścianę z otoczakami, która zdobi odtąd naszą kuchnię:)
Wiem, że położenie takiej mozaiki na ścianie wymaga trochę gimnastyki (zwłaszcza fugowanie), ale naprawdę warto!
U nas mozaika sprawdza się super, oczywiście staram się aby niepotrzebnie jej nie fatygować, tzn, podczas gotowania lub smażenia, kiedy zachodzi prawdopodobieństwo pryskania lub chlapania po prostu opieram o ścianę tacę kuchenną i to wystarczy. Kamienie warto zaimpregnować dobrym preparatem, który zminimalizuje wszelkie ingerencje z zewnątrz i zachowa pierwotny wygląd kamienia.

A oto kilka zdjęć naszej kuchni i rzeczonych otoczaków





A oto moja "ściana pamięci" - na półce ładne butelki, które mam zamiar wykorzystać na oliwę ziołową, oraz inne "pamiątki", a poniżej wiszące różności, które cieszą oko:)
a w tle mój ukochany Turkus...



 I jeszcze zoom na śliczne wsporniki do półek, które dzięki swoim zawijasom mogą służyć również do wieszania wszystkiego tego, co wisieć powinno!



 Korzystajcie z zimy i noście rękawiczki:)
-Kasia


poniedziałek, 7 stycznia 2013

Drugie życie ramek

Nie planowałam tego, ale jakoś tak wyszło... choć w głowie już dawno siedziała myśl, żeby przemalować te ramki. Same w sobie bardzo ładne, ale kolorem (ciemny brąz plus złocenia) zupełnie nie pasowały kolorystycznie do naszego jasnego domu.
Tak więc mając już w ręku pędzel i białą farbę, którą wyjęłam w celu pomalowania tła antyramy na rysunki-laurki dzieci dla Dziadka, wzięłam się również za małe ramki.
Przemalowałam je na biało; chciałam również dodać akcenty turkusu (bo jakżeby inaczej!) i postawić w pokoju, ale przypomniałam sobie, że tuż obok niedaleko pod ręką mam kawałek siatki... ta również została poddana zmianie kolorystycznej - na biało, a następnie wypełniłam nią środek ramek.
W ten oto sposób powstały ramki-wieszaczki na kolczyki, które zawisną (już zawisły - dzięki Kochanie:) w łazience i mam nadzieję, będą cieszyć oko:) - cieszą oko:)
Muszę przyznać, że niby nic takiego, chwila roboty, a właściwie przyjemności, bo malowanie tak mnie pochłonęło, że zapomniałam o bożym świecie i na ziemię sprowadził mnie dopiero delikatny płacz Frania...
Takie zajęcia plastyczne naprawdę mnie uszczęśliwiają:)






  
A tak prezentują się w łazience:
 





Nie pozostaje mi nic innego, jak wziąć się za stworzenie kolejnych sutaszowych kolczyków, które wpasują się w ramki. Dawno już nie sutaszowałam, ale już naprawdę mnie korci...

Życzę Wam wszystkim dużo zdrówka, bo wirusy szaleją (!) i kreatywnego tygodnia!

- Kasia

sobota, 5 stycznia 2013

nieszablonowe koszulki

Witajcie!

Obiecałam sobie w zeszłym roku, że zrobię moim najbliższym koszulki z nadrukami, jakie sobie wybiorą. Najpierw planowałam zrobić to metodą nitro, ale przed Świętami kupiłam farby do tkanin i ostatecznie w przedostatni dzień roku udało mi się zrobić trzy koszulki:))
Metoda prosta - wycięłam szablon wydrukowany na kartce papieru i po przyłożeniu do materiału wypełniłam puste miejsca farbką. Po wyschnięciu koszulkę należy wyprasować na lewej stronie, aby utrwalić malunek. Muszę przyznać, że rzeczywiście farba się nie spiera!

Efekty oceńcie sami:)







Udanego weekendu:)
-Kasia

piątek, 4 stycznia 2013

Na nowo...inaczej...

Witajcie Kochane!!!

Przede wszystkim pragnę Wam życzyć, aby ten nowy rok, który właśnie się rozpoczął otworzył przed Wami nowe możliwości, dał czas, energię i odwagę do realizacji własnych marzeń i pragnień! 
Dużo zdrowia i pełni szczęścia!!!

Tego właśnie życzę Wam i sobie!

Wciąż brakuje mi odwagi, aby zrobić ten krok naprzód, zająć się tym, co naprawdę sprawia mi radość i czyni szczęśliwą. 
Bardzo chciałbym, aby moje pasje artystyczno-manualne stały się moim sposobem na życie przynosząc bądź co bądź wymierne zyski.
Z jednej strony praca zawodowa nie pozwala mi poświęcić zbyt dużo czasu na rozwój tych zainteresowań, ale daje jakąś stabilność finansową. Z drugiej strony wiem, że pełne zaangażowanie w to co naprawdę lubię robić uczyniłoby mnie szczęśliwą zawodowo. Pozostaje aspekt finansowy.
Nie chodzi tutaj o to, by zarabiać kokosy, ale aby spokojnie funkcjonować.

Generalnie nawet nie wiem w jaki sposób miałabym zacząć ewentualny własny biznes i to chyba mnie przeraża i paraliżuje. Boję się też chyba ewentualnej porażki...

I wciąż nie wiem dlaczego ten strach wygrywa z potrzebą realizacji własnych marzeń i  celów...
Bardzo bym chciała, aby ten rok był przełomowy pod tym względem...

Wiem, że wiele z Was realizuje własne marzenia i zajmuje się zawodowo tym, co kocha.

Jeżeli tylko macie czas i ochotę, to napiszcie proszę o Waszych doświadczeniach w tym temacie.

Będę Wam wdzięczna za wszelkie sugestie.


Zmieniając temat pragnę wrócić jeszcze na chwilę do Świąt Bożego Narodzenia i pokazać Wam tylko kilka z tegorocznych prezentów, jakie wykonałam dla Najbliższych.
Generalnie poszłam w tym roku w hand-made i tym sposobem powstały poduszki wełniane dziergane na szydełku sztuk dwie - zdjęć brak ze względu na fakt i "robiły się" do ostatniej chwili, ale wyszły fajnie:)

Oto poduszki lniane z  kocimi podobiznami, sztuk dwie:




Kulinarne experymenta w postaci cytrynek w rumie...




... i oliwy z ziołami...





...były jeszcze prażone orzechy i wiórki kokosowe w miodzie i wszystko udekorowane lnianymi "czapeczkami" przewiązanymi biało-czerwonym sznureczkiem, opatrzone etylietami...
ale musicie uwierzyć mi na słowo, bo dokumentacji fotograficznej nie zrobiłam:(
Powstał jeszcze chustecznik malowany w motyle...
i to tyle:)

Do końca nie wiem, czy obdarowanym prezenty się podobały, ale mnie robienie ich sprawiło wiele radości:)

 
 A propos przygotowywania prezentów, to niestety część z nich musiałam robić przy dzieciach, bo inaczej bym nie zdążyła. 
Dzieci widząc, że robię poduszki pytały, a co to? a dla kogo???
No więc powiedziałam, że dostałam  zlecenie od Świętego Mikołaja - poprosił mnie o pomoc w przygotowaniu kilku prezentów. Dzieci najpierw się zdziwiły, że ich mama kontaktuje się ze Świętym Mikołajem, a potem stwierdziły:
- Mamo, to ty jesteś takim Elfem...

Tak więc żegnam was noworocznie i elfowo:)
Uściski

-Kasia