Witam Was lawendowo!
W ubiegły weeekend udało mi się w biegu zrobić dwie saszetki z lawendą.
Nie są nadzwyczajne, ot takie proste, lniane, przewiązane sznurkiem, ale pachną pięknie!
Reszta lawendy czeka jeszcze na zapakowanie, a póki co leżakuje w metalowym puzderku przywiezionym wiele już lat temu z normandzkiego Deauville.
Pudełeczko nieduże, ale darzę je wielkim sentymentem. Co rusz zmienia miejsce pobytu oraz swoją zawartość. Aktualnie wypełnione lawendą wygląda interesująco...
Oto krótki reportaż z "lawendowania" (?!)
P.S. Przeglądając Wasze blogi jestem oczarowana zdjęciami jakie załączacie do postów!
Są piękne, pełne światła, ciepła i bardzo klimatyczne!
Nie
mam zbyt wiele czasu, by dopieszczać moje fotki, ale dziś poczyniłam
pierwsze próby zaznajomienia się z programem Picasa i oto powyżej efekty. Chyba nie jest najgorzej, co?
Buziaki!
Piekne zdjecia ci wyszly :)
OdpowiedzUsuńJa tez lawende uwielbiam i mam jej pelno wszedzie, w szafie woreczki, na scianach wianki czy bukieciki.
usciski